Polonista z pasją - brzmi dość
patetycznie, a jednocześnie niejednoznacznie, prawda? W końcu nauczyciel to
zawód jak każdy inny, mogłoby się wydawać. Wątpliwości jednak zasiał we mnie
profesor wykładający na pedagogice, który miał duży wpływ na powstanie tego
bloga. Osoby pracujące w branży oświatowej są bowiem traktowani jak pracownicy
każdej innej firmy, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, korporacji (w końcu
liczą się wyniki - semestralne, roczne, testów, egzaminów i sprawdzianów). Czy
słusznie?
Zawód według Wikipedii to społeczny przydział
pracy, która jest wykonywana na rzecz innych osób - na razie wszystko się
zgadza. Zgrzyt powstaje, gdy do definicji doda się, że zawodu można się nauczyć
- czy bycia nauczycielem można? Żeby
pracować w obojętnie jakiej dziedzinie życia trzeba mieć odpowiednie
wykształcenie - szkołę zawodową bądź studia. W oświacie również jest to
wymagane. Tylko czy osoba
kończąca wychowanie przedszkolne po odebraniu dyplomu staje się przedszkolanką,
a student filologii polskiej polonistą? Wydaje mi się, że nie.
Na studiach polonistycznych miałam takie
przedmioty jak psychologia, pedagogika - w wymiarze 30h - czy przygotowały mnie
do teraz wykonywanej pracy? Nie. Miałam emisję głosu, w wymiarze 30h - czy
ona przygotowała mnie do pracy? Nie, ale wiem, jak dbać o swój głos, który jest
tej pracy podstawą. Miałam również metodykę nauczania,
prowadzoną przez wykładowcę z pasją, ale oprócz dzielenia się doświadczeniem,
co jest niezwykle cenne, nie było tam nic, co ułatwiłoby
mi wejście w środowisko szkolne w nowej roli. Poza tym były technologie informacyjne,
planowanie dydaktyczne i ewaluacja, prawo oświatowe - każdy przedmiot mądrze
brzmiący, niestety, często wykładane treści nie były w ogóle związane z nazwą.
Co wykorzystuję w pracy? Umiejętność pisania konspektów lekcji - i to raz w
semestrze, podczas hospitacji Pani Dyrektor.. Smutne, ale prawdziwe. Wykorzystuję
też to, co dały mi studia poza obowiązkowymi zajęciami. Naturalna
ciekawość świata zainspirowała mnie do nauczenia się braila, języka migowego
czy do uczestnictwa w szeregu szkoleń. W polskiej rzeczywistości trudno jest
więc akurat tego zawodu się wyuczyć.
Poza tym każdy z nas wie czego wymaga od budowlańca
– solidnie zbudowanego domu, od kucharza smacznej potrawy, od cukiernika
pysznego tortu, od nauczyciela? I tu pojawia się problem. Nauczyciel ma bardzo
niejednoznaczną rolę do odegrania w społeczeństwie. Bo czy ktoś z Was potrafi
podać mi jak swoją pracę powinien wykonywać dobry nauczyciel? Co świadczy o jej
jakości? Dobrze napisany sprawdzian? Czy to do końca zależy od niego? A może
to, że dużo wymaga? No nie, przecież rodzice wtedy przychodzą z pretensjami.
Może to, że nie zdaje dzieciom prac domowych? No nie, wtedy mają pretensje do
Ciebie inni nauczyciele, bo uczniowie wymagają od nich tego samego. A może to,
że ma dobry kontakt z uczniami? Nie, bo wtedy będzie posądzony o to, że może
spoufala się z dziećmi. I tu leży problem.
W związku z tym, skoro studia nie
przygotowują nauczycieli tak dobrze do wykonywania zawodu jak kucharzy czy
budowlańców, a społeczeństwo nie potrafi ,,zmierzyć” pracy nauczyciela, skąd bierze się belfer, który
swoimi działaniami zakrawa o mistrzostwo? Z pasji. Bo czy można człowiekowi
wszczepić pomysłowość, ciekawość świata, życzliwość i miłość do dzieci? Nie, z tym trzeba się urodzić, taki
powinien być nauczyciel. Bo
nie sztuką jest wyłożyć uczniom przedmiot - sztuką jest sprawić, aby słuchały
Cię z zapartym tchem. Nie sztuką jest przepytać ucznia z trzech ostatnich lekcji
- sztuką jest poświęcić przerwę na to, aby posłuchać pełnej pasji opowieści na
temat tego, co robił w weekend. Nie sztuką jest postawić na koniec semestru
dwanaście jedynek - sztuką jest sprawić, aby chociaż jeden z jedynkowych
uczniów polubił Twój przedmiot. Bycie
nauczycielem to nie zawód, to styl życia, to sztuka, którą zajmują się tylko
wykwintni artyści, powołanie.
A wszystko to z miłości do dzieci! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz