środa, 30 grudnia 2015

Bingo! - czyli angielska gra na języku polskim


,,Bingo” już wielokrotnie wykorzystywałam na lekcji języka polskiego. Przykładowa karta, którą wklejam tutaj, sprawdza się na lekcjach wychowawczych - otrzymałam ją na szkoleniu w poznańskim Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli. Uczniowie mają za zadanie, wśród osób z klasy, znaleźć kogoś, kto ma np. taki sam kolor oczu albo lubi tę samą potrawę. Osoba, która najwcześniej uzupełni listę krzyczy ,,bingo” (warto przewidzieć nagrodę). Metoda idealnie sprawdza się podczas prób integracji zespołu klasowego

Ja dostosowałam planszę do potrzeb nauczyciela języka polskiego – pracowaliśmy w ten sposób podczas powtórzenia wiadomości na temat przypadków i środków poetyckich. Na pierwszym przykładzie – karty podzieliłam na trzy kategorie – przypadek, pytanie, na które odpowiada oraz przykład – kolejno – mianownik - kto? co? – kot. Każdy uczeń otrzymał jedną kartę. Na mój znak zaczynali szukać swojej trójki – musieli skompletować wśród wszystkich osób w klasie (dlatego w mojej sali od dłuższego czasu ławki ustawione są w podkowę, uczniowie mają gdzie biegać, ułatwia to organizację pracy w grupach, ale o tym przy innej okazji) karty tak, aby wszystkie elementy do siebie pasowały

Uczniowie, którzy nie mają pojęcia o danym zagadnieniu natychmiast orientują się, że mogą sobie nie poradzić i czekają, aż ktoś znajdzie ich. U mnie pierwsza trójka, która skompletowała poprawnie karty, otrzymywała plusy. 

O ile zadanie z przypadkami przebiegło bez większych problemów, tak już środki poetyckie spotkały się z niemałym oporem, dlatego powtarzamy je częściej ;)) Uczniowie dostają oczywiście poszczególne elementy bez nagłówków, które dodałam, aby idea bingo była jeszcze jaśniejsza ;). 


nazwa środka poetyckiego
definicja
przykład


EPITET

Określenie rzeczownika przez przymiotnik.


Ładna dziewczyna.



ODN, Poznań, kurs Aktywizacja uczniów na lekcji języka polskiego - materiał na lekcję wychowawczą

A wy? Jakie zagadnienie wykorzystacie do gry w Bingo? :)


wtorek, 29 grudnia 2015

Poker kryterialny, czyli ciekawy sposób na naukę uzasadniania własnego zdania.

źródło: http://www.zs.dynow.pl/publikacje/weronikap/wm.html
Poker kryterialny to gra, którą moi uczniowie lubią najbardziej. Wykorzystałam tę metodę podczas omawiania lektury ,,Chłopcy z Placu Broni”. Stworzyłam jednak własną planszę i karty, tak, żeby odpowiadały poruszanej tematyce. Uczniowie decydowali, co miało największy wpływ na śmierć Nemeczka, próbowali odpowiedzieć na pytania kto zawinił i kto mógł temu zapobiec. Na kartach do gry mieli wypisanych bohaterów z książki – ich zadaniem było zdecydować, co ma znaczenie, a co nie. Stosując tę metodę kształtujemy w uczniach umiejętność argumentacji, uzasadniania własnego zdania. Pomimo tego, że zaleca się wykorzystywanie tego sposobu w klasach 6, moja 5 poradziła sobie z zadaniem doskonale. Należy pamiętać, że musimy kontrolować pracę uczniów – na pewno będą próbowali ominąć element rozmowy, na co nie można pozwolić. Do instrukcji należy dodać, że w kategorii ,,kryteria pierwszorzędne” mogą znaleźć się tylko dwie karty, w pozostałych cztery. Aby przesunąć którąkolwiek kartę do innej kategorii lub całkowicie usunąć ją z planszy, potrzebna jest zgoda (poprzedzona argumentacją osoby, która kwestionuje położenie karty) całej grupy. Uczymy więc uczniów dochodzenia do kompromisu. Poniżej zamieszczam instrukcję, która dokładnie wyjaśnia reguły (bardzo wciągającej!) gry :).
  1. Karty do gry trzyma uczeń wyznaczony przez nauczyciela.
  2. Na znak nauczyciela tasuje karty i rozdaje po jednej uczniom ze swojej drużyny. 
  3. Osoba rozpoczynająca grę odczytuje głośno swoją kartę i układa ją w polu I, II lub III. 
  4. Każdy kolejny gracz powtarza tę czynność. 
  5. Jeżeli pole, na którym gracz chce położyć swoją kartę jest zajęte, może negocjować z innymi wyrzucenie karty, która jego zdaniem jest mniej ważna od tej trzymanej przez niego. 
  6. Wniosek o wymianę musi być uzasadniony - i to jest punkt najważniejszy, sedno, które kształtuje umiejętność uzasadniania własnego zdania. 
  7. Decyzję o wymianie karty, po dyskusji, podejmuje cała grupa. 
  8. Odrzucona karta wraca do gracza, który ją położył. 
Podana instrukcja pochodzi z materiałów, które otrzymałam na szkoleniu w ODN - ,,Aktywizowanie ucznia na lekcji języka polskiego". 

Jestem zwolennikiem zostawienia uczniom wolnej ręki podczas gry (wiadomo, jak nauczyciel do nich podchodzi, zaczynają się nienaturalne rozmowy i skomplikowana argumentacja), zdecydowanie wolę dyskretnie podglądać ich podczas gry. Na początku warto jednak położyć duży nacisk na rozmowę między uczniami, żeby rozgrywka nie zakończyła się na poukładaniu kart, bez dyskusji. :) 

Dzięki tej metodzie ,,wciągam" w lekcje nawet najbardziej opornych uczniów! :) Dajcie znać, jak  sprawdza się u Was. :) 

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Nauczyciel - zawód czy powołanie?

 Polonista z pasją - brzmi dość patetycznie, a jednocześnie niejednoznacznie, prawda? W końcu nauczyciel to zawód jak każdy inny, mogłoby się wydawać. Wątpliwości jednak zasiał we mnie profesor wykładający na pedagogice, który miał duży wpływ na powstanie tego bloga. Osoby pracujące w branży oświatowej są bowiem traktowani jak pracownicy każdej innej firmy, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, korporacji (w końcu liczą się wyniki - semestralne, roczne, testów, egzaminów i sprawdzianów). Czy słusznie? 

Zawód według Wikipedii to społeczny przydział pracy, która jest wykonywana na rzecz innych osób - na razie wszystko się zgadza. Zgrzyt powstaje, gdy do definicji doda się, że zawodu można się nauczyć - czy bycia nauczycielem można? Żeby pracować w obojętnie jakiej dziedzinie życia trzeba mieć odpowiednie wykształcenie - szkołę zawodową bądź studia. W oświacie również jest to wymagane. Tylko czy osoba kończąca wychowanie przedszkolne po odebraniu dyplomu staje się przedszkolanką, a student filologii polskiej polonistą? Wydaje mi się, że nie.  

Na studiach polonistycznych miałam takie przedmioty jak psychologia, pedagogika - w wymiarze 30h - czy przygotowały mnie do teraz wykonywanej pracy? Nie. Miałam emisję głosu, w wymiarze 30h - czy ona przygotowała mnie do pracy? Nie, ale wiem, jak dbać o swój głos, który jest tej pracy podstawą. Miałam również metodykę nauczania, prowadzoną przez wykładowcę z pasją, ale oprócz dzielenia się doświadczeniem, co jest niezwykle cenne, nie było tam nic, co ułatwiłoby mi wejście w środowisko szkolne w nowej roli. Poza tym były technologie informacyjne, planowanie dydaktyczne i ewaluacja, prawo oświatowe - każdy przedmiot mądrze brzmiący, niestety, często wykładane treści nie były w ogóle związane z nazwą. Co wykorzystuję w pracy? Umiejętność pisania konspektów lekcji - i to raz w semestrze, podczas hospitacji Pani Dyrektor.. Smutne, ale prawdziwe. Wykorzystuję też to, co dały mi studia poza obowiązkowymi zajęciami. Naturalna ciekawość świata zainspirowała mnie do nauczenia się braila, języka migowego czy do uczestnictwa w szeregu szkoleń. W polskiej rzeczywistości trudno jest więc akurat tego zawodu się wyuczyć. 

Poza tym każdy z nas wie czego wymaga od budowlańca – solidnie zbudowanego domu, od kucharza smacznej potrawy, od cukiernika pysznego tortu, od nauczyciela? I tu pojawia się problem. Nauczyciel ma bardzo niejednoznaczną rolę do odegrania w społeczeństwie. Bo czy ktoś z Was potrafi podać mi jak swoją pracę powinien wykonywać dobry nauczyciel? Co świadczy o jej jakości? Dobrze napisany sprawdzian? Czy to do końca zależy od niego? A może to, że dużo wymaga? No nie, przecież rodzice wtedy przychodzą z pretensjami. Może to, że nie zdaje dzieciom prac domowych? No nie, wtedy mają pretensje do Ciebie inni nauczyciele, bo uczniowie wymagają od nich tego samego. A może to, że ma dobry kontakt z uczniami? Nie, bo wtedy będzie posądzony o to, że może spoufala się z dziećmi. I tu leży problem. 

W związku z tym, skoro studia nie przygotowują nauczycieli tak dobrze do wykonywania zawodu jak kucharzy czy budowlańców, a społeczeństwo nie potrafi ,,zmierzyć” pracy nauczyciela, skąd bierze się belfer, który swoimi działaniami zakrawa o mistrzostwo? Z pasji. Bo czy można człowiekowi wszczepić pomysłowość, ciekawość świata, życzliwość i miłość do dzieci? Nie, z tym trzeba się urodzić, taki powinien być nauczyciel. Bo nie sztuką jest wyłożyć uczniom przedmiot - sztuką jest sprawić, aby słuchały Cię z zapartym tchem. Nie sztuką jest przepytać ucznia z trzech ostatnich lekcji - sztuką jest poświęcić przerwę na to, aby posłuchać pełnej pasji opowieści na temat tego, co robił w weekend. Nie sztuką jest postawić na koniec semestru dwanaście jedynek - sztuką jest sprawić, aby chociaż jeden z jedynkowych uczniów polubił Twój przedmiot. Bycie nauczycielem to nie zawód, to styl życia, to sztuka, którą zajmują się tylko wykwintni artyści, powołanie. 

A wszystko to z miłości do dzieci! :)